Rozważania o Eucharystii cz. III
...
„Przymnóż nam wiary”, to trzecia książka księdza profesora Tadeusza Dajczera, z tryptyku poświęconego Najświętszej Eucharystii, ale po jej lekturze nabiera się przekonania, że Autor mógłby tych książek napisać więcej. On właściwie mógłby je pisać nieustannie, jako, że nieustannie żyje Eucharystią, jest Nią zafascynowany, wprost zakochany i nie może nie mówić o tej wielkiej Miłości, skoro odkrył, że Bóg zakochał się w człowieku i to aż do całkowitego oddania się w Najświętszej Eucharystii, będącej żywą Tajemicą Zmartwychwstałego Chrystusa.
A jednak w relacji do tej Tajeninicy najodpowiedniejszą reakcją wydaje się prośba: „Przymnóż nam wiary!”. I Autor, na wzór Pana, uczy wiary, każe o nią zabiegać jak o skarb najcenniejszy, bo wiara człowieka dojrzałego, to widzieć działanie Boga wszędzie, przeżywać Jego obecność jako bardziej realną niż rzeczywistość, w której się poruszamy. Do takiej wiary trzeba dorastać, uczyć się jej tak, jak uczyli się apostołowie.
Eucharystia jest najlepszą książką o Eucharystii i staje się kryterium mojej wiary, podobnie jak jej zapowiedź była kryterium wiary słuchaczy pod Kafarnaum — mówi Autor. Wciąż za mało wierzę, bo za mało się modlę, nie proszę o ten wielki dar a przecież wiara dotyka Boga na tyle, na ile jestem pokorny „wieczernikowy” i „maryjny”. Pamiętamy, że właśnie Najświętsza Maryja Panna uczyła Apostołów w Wieczerniku wytrwałości w wierze poprzez modlitwę.
Duchowość Maryi wyraża „Magnificat” i nic bardziej niż ta duchowość nie pomoże nam przeżywać tajemnicy eucharystycznej. Ona pierwsza przyjęła Jezusa do swojego ciała, stając się niezwykłym tabernakulum i warto Ją prosić, aby roztoczyła macierzyńską opiekę nade milą i Jezusem przyjętym w Komunii świętej.
Jedna jest wiara w sprawowanej liturgii i w relacji do ludzi. Jeśli nie będę próbował żyć wiarą w codzienności, to tym bardziej zabraknie mi jej podczas liturgii eucharystycznej — przestrzega Autor. Tych przestróg i tych głębokich, ożywczych myśli jest w książce wiele. Oto niektóre z nich:
Bez Boga nie warto żyć, nawet przez moment... Eucharystia pomaga żyć, bo jest sakramentem miłości. Niezwykłym sakramentem niezwykłej miłości... Przed Jezusem w tabernakulum trzeba tak długo trwać, ażebym mógł niemal odczuć bicie Jego serca. Tu można uczyć się modlitwy uwielbienia i innego spojrzenia na świat i ludzi. Poprzez Eucharystię wszystko wygląda inaczej bez zmiany miejsca mego pobytu. To dzięki Eucharystii i liturgii staję się współczesny Jezusowi, a poprzez zjednoczenie z Nim, uczestniczę w zupełnie innej rzeczywistości gdzie głóą troską jest chwała Boża i zbawienie człowieka. Przeżywać Eucharystię, to pozwolić aby Jezus we mnie uwielbiał Ojca, aby modlił się za zmarłych i za żywych, prowadził do zbawienia, aby uświęcał ludzi i świat, uczył kochać, czyli „patrzeć w tym samym kierunku”, tworzyć razem i realizować wspólne cele.
Autor ubolewa, że ludzie żyją tak jakby Bóg nie istniał, nie czują już głodu Boga i umrą, muszą umrzeć z tego głodu, jeśli się nie zdobędą na prośbę o pomoc, albo jeśli ktoś za nich nie poprosi o tę pomoc! Na szczęście, całe niebo wraz z Matką Najświętsz modli się o moje uświęcenie, o moje oddanie się aż do końca Jezusowi.
Jesteśmy wdzięczni Księdzu Profesorowi za to nowe świadectwo wiary, wdzięczni za przynaglenie, abyśmy wstępując na drogę bliskości z Najświętszą Eucharystią odkrywali piękno i bogactwo życia wewnętrznego, coraz pełniej otwierali się na dar wolności, a właściwie, to pozwalali Jezusowi, aby uświęcał i kochał w nas, i za nas,i aby uwielbiał Ojca. Jestem głęboko przekonany, że książkę tę przyjmą z wdzięcznością wszyscy, którzy szukają zdrowego pokarmu dla wiary i tęsknią za jej pogłębieniem.
† Józef Michalik
Metropolita Przemyski
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski
Eucharystia jest sakramentem wiary [por. Katechizm Kościoła Katolickiego, 1123]. Ta wiara, jak w przypadku Abrahama, ma wzrastać. Wiara Abrahama, kiedy wychodził z Ur Chaldejskiego, była inna niż wtedy, gdy Bóg zażądał od niego ofiarowania jedynego syna, i gdy podczas tej strasznej próby osiągała ona swoje szczyty.
Jest rzeczą konieczną, by do mojego życia Eucharystią dołączało się autentyczne życie wewnętrzne. Wiara, wraz ze swym wzrostem, powoduje coraz głębsze przylgnięcie do Boga. Nie sprowadza się tylko do poznania, kim On jest. Ta narastająca wiara rodzi nadzieję. W przypadku Abrahama, który „wbrew nadziei uwierzył nadziei” (por. Rz 4,18), prowadziła do tak głębokiego przylgnięcia, że było ono już jakąś formą miłości – to jest mój Bóg, to On mnie prowadzi. Taka wiara staje się i otwarciem, i sensem, a wtedy można już mówić o życiu wewnętrznym.
To właśnie życie wewnętrzne: życie wiary, nadziei i miłości, rozwijające się w przestrzeni pokory, jest rzeczywistym środkiem, dzięki któremu mogę otwierać się na płynące z Eucharystii łaski, na jej zbawcze, uświęcające działanie. To życie wiary, nadziei i miłości pozwala łasce otrzymanej we Mszy świętej kształtować mój wewnętrzny świat: świat moich myśli, uczuć, woli, pamięci. Pod wpływem działania tej łaski po prostu zaczynam inaczej myśleć, czuć, inaczej chcieć, inaczej widzieć Boga i swoje środowisko. Zaczynam postrzegać całą rzeczywistość jako przenikniętą Nim.
Życie wewnętrzne prowadzi do przylgnięcia do Chrystusa, i w tym sensie życie Eucharystią ma prowadzić do przylgnięcia do Chrystusa Eucharystycznego. Ma On stawać się dla mnie Kimś żywym. Nie „czymś”, nie celebracją czegoś, co kojarzy się bardziej z przedmiotem niż Osobą. Akt wiary daje możliwość „dotknięcia” na ołtarzu samego Boga. Coś wtedy dzieje się we mnie, coś narasta. Moje uczestnictwo w Eucharystii, jeżeli jest połączone z aktami wiary, może być w drodze do świętości stale wzbogacane. Jeżeli Kościół mówi, że wszyscy są powołani do świętości, to powinienem sobie uświadomić, że do świętości nie dochodzi się inaczej, jak tylko drogą życia wewnętrznego. Nie ma innego sposobu – chyba że męczeństwo za wiarę.
Droga do świętości prowadzi od Eucharystii do życia wewnętrznego i od życia wewnętrznego do Eucharystii. A to życie wewnętrzne wyraża się w konkretnym działaniu, bo przecież dobro jest rozlewne z natury. Prymat łaski, prymat życia wewnętrznego nad działaniem oznacza, że w życiu czynnym muszę kiedyś odkryć, iż zawsze pierwsza jest łaska.
Ojciec święty, Jan Paweł II, zachęca mnie do modlitwy głębokiej. Modlitwa głęboka to modlitwa głębi wiary, modlitwa, która sprawia, że jestem przez Boga przemieniany, i to na mocy łask rozlewających się z ołtarza Najświętszej Ofiary. To modlitwa, która ma nie tyle zmienić zamysł Boga – uprosić Go, aby od czegoś odstąpił czy coś mi dał, czymś obdarzył – co ma mnie zmieniać. Ta modlitwa jest dobra, kiedy wstając z klęczek jestem choć trochę inny: bardziej skruszony, bardziej wierzący, bardziej wdzięczny, choć niekoniecznie tego świadomy. Byłoby najlepiej, gdybym świadomości własnej zmiany nie miał, bo inaczej łatwo przywłaszczę sobie płynące z takiej modlitwy łaski.
To właśnie modlitwa głęboka, będąca wyrazem pokornej wiary, potrafi przeorywać nasze oporne serca. To ona „przypomina nam nieustannie o pierwszeństwie Chrystusa i – przez odniesienie do Niego – o pierwszeństwie życia wewnętrznego i świętości” [Jan Paweł II, Novo millennio inneunte, 38].
Przyjmowanie prymatu łaski nad działaniem będzie mnie otwierało na Boga REALNIE OBECNEGO na ołtarzu. Im bardziej ta prawda o pierwszeństwie łaski zakorzeni się we mnie, tym bardziej moje serce będzie podatne na uświęcające działanie Eucharystii.
Jeżeli nie odkryję pierwszeństwa modlitwy, jeśli się w niej nie zakocham, świat nie będzie mnie potrzebował. Głos Papieża nabiera niezwykłej mocy, kiedy mówiąc o pierwszeństwie Chrystusa i – w konsekwencji – życia wewnętrznego i świętości, używa tak mocnych słów: „Biada jednak, gdybyśmy zapomnieli, że bez Chrystusa «nic nie możemy uczynić» (por. J 15,5)” [Jan Paweł II, Novo millennio inneunte, 38]. Świat okrywa nas pajęczyną iluzji. Migocące światła złudzeń i pożądań muszą jednak, dzięki rozwijającemu się życiu modlitwy, zblednąć, byśmy mogli odkryć światło eucharystyczne.
Bóg obdarowując mnie łaską ufa, że jej nie odtrącę, nie zmarnuję, że przyjmę jej pierwszeństwo w moim życiu. Prymat łaski nie może być jakąś teoretyczną zasadą. Tak mocnych słów Papieża nie da się przecież nie odnieść do źródła łaski, jakim jest właśnie Sakrament Eucharystii, Sakrament Odkupienia. Powinien on stać się osią mego życia, nadawać mu kierunek tak, by Bóg był dla mnie jedynym odniesieniem. Ale też, by to w końcu On sam dokonywał we mnie tak radykalnej przemiany. By to On we mnie wybierał zamiast doczesności samego Siebie, wybierał to, co wieczne – prawdziwą miłość i prawdziwe dobro.
Pięć lat po Liście Novo millennio inneunte, następca Jana Pawła II wraca do tematu pierwszeństwa łaski, przypominając z mocą (w tekście użyty jest wykrzyknik) słowa św. Bernarda z Clairvaux o prymacie modlitwy i kontemplacji [Modlitwa niedzielna, 20.08.2006. L’Osservatore Romano, 12/2006, s. 30]. Benedykt XVI podkreśla, że te słowa odnoszą się do wszystkich. Zatem i do mnie. Ponieważ zagubienie w aktywizmie, które uniemożliwia pierwszeństwo modlitwy i kontemplacji, prowadzi często i mnie do „zatwardziałości serca”, jak nazywa ten stan św. Bernard, i staje się jedynie „cierpieniem ducha, zagubieniem umysłu, rozproszeniem łaski”. Benedykt XVI, poprzez słowa wielkiego świętego upominające nawet Papieża, Eugeniusza III, chce powiedzieć każdemu z nas: „Oto dokąd mogą cię zaprowadzić te przeklęte zajęcia, jeśli nadal będziesz się w nich gubił” [Modlitwa niedzielna, 20.08.2006. L’Osservatore Romano, 12/2006, s. 30]. Ojciec Święty, z okazji wspomnienia św. Bernarda, pragnie w ten sposób przypomnieć, jak bardzo potrzebne jest nam wewnętrzne wyciszenie, żeby wiara mogła prawidłowo wzrastać, prowadząc do rozwoju modlitwy i kontemplacji, do świętości.
To głęboka modlitwa wiary ma być źródłem mojej aktywności, mojego życia czynnego – jeżeli to życie czynne ma mnie prowadzić do uświęcenia, do zjednoczenia z Tym, który jest obecny we wszystkim, co mnie otacza, a zwłaszcza we mnie. Obecny we mnie, kiedy klęczę przed tabernakulum i otwieram się na żywego Boga. Obecny, kiedy próbuję przez pokorną wiarę „zobaczyć” na ołtarzu ten cud, że prawdziwy, realnie istniejący Bóg przychodzi, aby mnie przemienić i uświęcić, bo kocha mnie aż do szaleństwa.
Życie Eucharystią oznacza postawienie jej w centrum życia, do którego mają zmierzać moje myśli, pragnienia, nadzieje. Życie Eucharystią i życie wewnętrzne są ze sobą ściśle związane i od siebie zależne. Dzięki Eucharystii mogę wchodzić w bezpośredni i obiektywny kontakt z odkupieniem dokonanym przez Boga raz na zawsze, a jednocześnie wciąż uobecniającym się przede mną na ołtarzu podczas sprawowanego misterium. Nie ma życia wewnętrznego bez odkupienia, bo przecież wszystkie łaski zostały wysłużone na Krzyżu. A to odkupienie realizuje się na ołtarzu, ponieważ jest ponad czasem, zawsze uobecniane na nowo. Odkupienie jest ukazane i może być dotknięte przez wiarę właśnie w Eucharystii, bo to ona jest Sakramentem Odkupienia.
Do tego Boga Eucharystycznego mam podchodzić z pokorą, dlatego że On „pysznym się sprzeciwia a ??pokornym łaskę daje” (1P 5,5). Ta postawa pokory polega praktycznie na tym – pisze św. Teresa z Avila – żebyśmy byli „jak ubodzy i żebracy przed wielkim i bogatym monarchą” [Twierdza wewnętrzna, IV, 3,5].
Jak wielkim darem – którego może nie doceniam – jest dla mnie wiara. Przecież to Bóg daje mi łaskę wiary, która jest jedyną przestrzenią kontaktu z ??Jego miłością nieskończoną; jedynym bezpośrednim i właściwym środkiem zjednoczenia się z Bogiem [por. św. Jan od Krzyża, Droga na Górę Karmel, II, 9,1]. Wszystko inne jest jej podporządkowane, i to wiara właśnie prowadzi do świętości – na ile tej świętości zapragnę.