Ksiądz Tadeusz Dajczer a SB
Pojawiła się w przestrzeni publicznej „sensacyjna” wiadomość na temat rzekomych powiązań ks. Tadeusza Dajczera z SB[1]. Jest to element taktyki celowej dyskredytacji ks. prof. dr hab. Tadeusza Dajczera. Dlatego grupa osób postanowiła zbadać metodami naukowymi, jaka była prawda o relacjach ks. Tadeusza Dajczera z SB. W tym gronie znalazł się zawodowy analityk – znający praktyki działania służb operacyjnych, pozostali to psycholog, metodolog i świadkowie znający dobrze ks. Tadeusza Dajczera, z którymi rozmawiał o swoich doświadczeniach z SB. Wyniki analizy ocenił były pracownik Urzędu Ochrony Państwa oraz pracownik IPN, biegły sądowy w wielu sprawach osób oskarżanych o współpracę z SB.
Dokumenty SB na temat ks. Dajczera charakteryzują się między innymi następującymi cechami:
1. Każdy ksiądz w okresie komunizmu miał założoną przez SB „własną” teczkę i był objęty inwigilacją. Każdy ksiądz, który wyjeżdżał za granicę był obejmowany rozpracowaniem operacyjnym i co do zasady SB podejmowało próby werbowania takich osób. Nie dotyczyło to oczywiście np. członków partii komunistycznych czyli ówczesnej „elity” władzy (SB służyła władzy komunistycznej).
2. W roku 1966 roku pojawia się w dokumentach paszportowych sfałszowany przez SB podpis ks. Tadeusza Dajczera, co dowodzi, że funkcjonariusze byli gotowi dopuszczać się fałszerstw[2]. Wynika to z ekspertyz grafologicznych. Odnaleziono też rozpracowania i inne teczki operacyjne SB dotyczące ks. Dajczera wraz z notatką oficera SB o zwerbowaniu go. Poza notatką funkcjonariusza SB nie ma żadnych dowodów na to, że ks. Dajczer podjął współpracę z SB. Przede wszystkim brak jest dokumentu zobowiązania ks. Dajczera do współpracy. Sam oficer SB napisał w raporcie o odstąpieniu od pisemnego zobowiązania. Dlaczego, tego nie wyjaśnił? Brak jest dowodów, że doszło do ustnego zobowiązania. Brak jest też pokwitowań prezentów, które ks. Dajczer miał rzekomo otrzymywać jako rodzaj wynagrodzenia. To też nie jest wyjaśnione.
3. Brak jest notatek pisanych przez ks. Dajczera, a nawet jego podpisów, poza podpisami pod oficjalnymi pismami do urzędu paszportowego, do ministra z odwołaniem od odmowy wydania paszportu oraz pod standardową notatką o zobowiązaniu do tajemnicy, którą podpisał pod groźbą odpowiedzialności karnej na pierwszym spotkaniu z funkcjonariuszem SB po złożeniu wniosku o paszport potrzebny do wyjazdu na studia do Rzymu. Ks. Dajczer był wzywany przez SB na rozmowy w sprawach paszportowych, próbowano go szantażować i zmusić do współpracy.
4. Dokumenty SB zawierają wewnętrzne sprzeczności. Na przykład wielokrotnie odnotowano, że ks. Dajczer był abstynentem i bez nałogów, a w innych notatkach podaje się, że otrzymał jako prezent od funkcjonariusza jakiś drogi alkohol lub kieliszki.
5. Treść nielicznych przypisywanych ks. Dajczerowi przez funkcjonariuszy SB przekazów informacji zupełnie nie pasuje do jego profilu psychologicznego, jego sposobu postrzegania świata lub nie pasuje do jego sytuacji zewnętrznej ograniczającej dostęp do podanych informacji. Na przykład, zupełnie niewiarygodne jest przypisanie mu informacji o kardynale Agostino Casarolim, z którym nie miał żadnego związku, ani kontaktu.
6. Brak jest śladów jakiejkolwiek wewnętrznej weryfikacji notatek pisanych przez funkcjonariuszy, przeprowadzanej przez SB. Na przykład spotkania kontrolne, nagrywanie, filmowanie spotkań itp. Zatem wiarygodność dokumentów SB opiera się wyłącznie na zaufaniu do tworzących je funkcjonariuszy, którzy ponadto nie byli sprawdzani. Z tymi dokumentami zapoznawali się i potwierdzali to podpisem między innymi funkcjonariusze Grzegorz Piotrowski i Leszek Pękala uznani przez Sąd PRL za winnych zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki, więc trudno jest darzyć ich zaufaniem.
Z powyższych powodów, oraz innych pominiętych ze względu na potrzebę zwięzłości niniejszego tekstu, dokumenty SB dotyczące ks. Dajczera mają ograniczoną wiarygodność. Dlatego analityk pan LB, kierując się wymogami metody naukowej, poddał je krytycznej analizie i zastosował rzymską i chrześcijańską zasadę, że wątpliwości rozstrzyga się na korzyść osoby badanej.
Dokonane analizy wykluczają możliwość świadomej współpracy ks. Tadeusza Dajczera z SB, nie ma też twardych dowodów, że nieświadomie w czymś dopomógł SB. Nie ma dowodów na to, że informacje przypisane ks. Dajczerowi zostały wykorzystane operacyjnie. Pojedynczych zapisów oficerów SB o rzekomym wykorzystaniu rozmów z ks. Dajczerem do prowadzonych działań operacyjnych nie można uznać za wiarygodne, bowiem nie mają one potwierdzenia w konkretnych działaniach operacyjnych (np. teczkach rozpracowań). Nie można przyjmować bezkrytycznie tego, co znajduje się w raportach SB, bowiem wobec braku jakiejkolwiek niezależnej kontroli oficer SB mógł w raporcie bezkarnie napisać praktycznie wszystko.
Ks. Tadeusz Dajczer do roku 2007 nie wiedział, że przypisano mu kryptonim, a potem pseudonim „Marcin” lub „Marcinek”. Dowiedział się o tym dopiero ze swojej teczki, którą otrzymał z IPN w roku 2007. Wynika to z jego odręcznych, roboczych notatek, które sporządził podczas lektury tej teczki. Nie wiedział też, że w latach 1975–1985 był zarejestrowany jako t.w. „Marcinek” i miał swoją teczkę osobową, która też była tzw. teczką pracy. Nie zawiera ona żadnych notatek, czy innych dowodów pracy t.w., więc nie wiadomo na czym ta praca w tym okresie miałaby polegać. Jest z tego okresu w teczce SOR „Koteria” notatka powołująca się na t.w. „Marcinek”, która powinna się znaleźć w teczce pracy, ale jej tam nie ma. Notatka ta, sama w sobie, nasuwa duże wątpliwości co do jej pochodzenia.
Są natomiast dowody, że ks. Dajczer był na różne sposoby represjonowany przez SB. Na przykład, jego studia przez dwa lata wstrzymywano mu wydanie paszportu niezbędnego do odbycia studiów w Rzymie. Na przełomie lat 60. i 70. przez dwa i pół roku był pozostawiony w Rzymie bez ważnego paszportu (wtedy Włosi uratowali jego studia, wydając mu documento di viaggio – „dokument podróżny”, z którym między innymi był na kursie językowym w Niemczech). Po powrocie z Rzymu i zdaniu przez niego paszportu przez około pół roku wstrzymywano mu wydanie dowodu osobistego, co nastręczało wielu trudności w kontaktach z urzędami. W latach 1981–1985 przez trzy i pół roku wstrzymywano mu zatwierdzenie habilitacji. O niektórych możliwych represjach wspominają sami funkcjonariusze SB.
Linki:
Metodyka i synteza analizy dokumentów SB autorstwa analityka LB
Fragmenty wypowiedzi psychologa
Pełna wersja opracowań jest w dyspozycji LP prawnego spadkobiercy ks. Tadeusza Dajczera, który dostarczył je historykowi RŁ – przedstawicielowi IPN – w marcu 2021 i chętnie, jak sądzę, udostępni te materiały zainteresowanym badaczom. Służę pomocą w skomunikowaniu się z LP. W tej sprawie proszę pisać na mój adres e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Polecam ponadto opracowanie naukowe z dziedziny metodologii historii, które jasno pokazuje, że metodyka zastosowana przez analityka LB do opracowania teczek SB związanych z ks. T. Dajczerem powinna wejść na stałe do badań akt tej instytucji.
Problemy krytyki teczek SB jako źródeł historycznych
Ks. Bolesław Szewc